Bytom Odrzański coraz odważniej mówi o największej inwestycji w historii, która dotyczy rewitalizacji starej części miasta. - Twarz, czyli przednie elewacje budynków, mamy zrobione, teraz chcielibyśmy się wziąć za „plecy”, czyli to, co znajduje się na tyłach naszych podwórek – zapowiadał przed ponad rokiem na łamach TK burmistrz Jacek Sauter, któremu marzy się wdrożenie tej wielomilionowej inwestycji. - Ostatnio na jednym ze spotkań z podsekretarzem stanu Waldemarem Sługockim padło takie stwierdzenie z jego strony, że w kontekście wydawania pieniędzy unijnych to „ostatnie pięć minut” na rewitalizację. Dlatego zaczynamy podkręcać tempo planowania i działania – mówi burmistrz Bytomia Odrzańskiego.
Inwestycja, o której mówi, to wielka rewitalizacja starówki, której koncepcje opracował zespół projektantów z Wrocławia pod przewodnictwem prof. Rafała Eysymontta z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ci projektanci zburzyli dotychczasową wizję J. Sautera uporania się z bałaganem na tyłach kamienic mówiąc, że wcale nie trzeba niczego burzyć, żeby nadać temu nową, piękniejszą twarz. - Do tej pory myślałem, że można to zrobić tylko metodą „spycha”, czyli wziąć budowlańców, zrównać to z ziemią, odbudować na nowo, obsadzić zielenią i uzyskać efekt końcowy. Tylko jak to przeprowadzić bez krzywdzenia ich właścicieli? Zespół tego profesora mnie oświecił mówiąc, że metoda „spycha” nie będzie potrzebna, wystarczy wykorzystać stare, stylowe mury, które już są, zaprojektować odpowiednie stylowe bramy, dać wspólnotom klucze i w ten prosty sposób zasłonić plecy tych kamienic – opowiada J. Sauter, który przed rokiem mówiąc o wielkiej rewitalizacji wskazywał na to, że to wraz z ratuszem, remontem „ewangelika” i stworzeniem wieży widokowej na wieży kościelnej mogłoby nawet kosztować ok. 20 mln zł. Jednak koncepcja zamykania kolejnych kwartałów starówki przy pomocy historycznych murów pozwoliłaby m.in. obniżyć - i to znacznie - koszty inwestycji, ale także podzielić ją na etapy. - Dobrodziejstwo Unii mogłoby spowodować, że udałoby nam się to, czego dziś się wstydzimy, czyli uporalibyśmy się z bałaganem na tyłach podwórek. Po drugie, moglibyśmy na przykładzie naszego ukochanego Bytomia pokazać, jak na zachodzie może wyglądać miasteczko bez tych wszystkich szpecących komórek i szop i dać przykład innym miasteczkom w kraju – uważa burmistrz Bytomia. W opracowanej koncepcji grupa Eysymontta rozprawia się także z tematem kiosków stojących przy zejściu do portu, ale także z zagospodarowaniem terenu wokół czterech bloków przy ul. Kożuchowskiej, które też objęłaby rewitalizacja. - Dziś bloki w starej części miasta wyglądają - powiedzmy delikatnie - tak sobie, ale są autentyczne pomysły, że można byłoby je ciekawie wkomponować w całość, która odniesie się tak naprawdę do historycznego wyglądu miejscowości sprzed wieków. Pamiętajmy też, że mury to symbol, żeby ktoś opatrznie nie zrozumiał, że Bytom odgrodzi się nim i nikt do nas nie wjedzie. Tak nie będzie – uśmiecha się J. Sauter. - Wręcz przeciwnie, chcemy mieć jeszcze ładniejszą perełkę, żeby ściągać jeszcze więcej gości z zewnątrz i pokazywać nasza małą ojczyznę – dodaje. Dokument, który opracował zespół prof. Eysymontta, zawiera ok. 200 stron i wstępnie został zaakceptowany przez panią konserwator. - Zaprosiłem do siebie projektantów, żeby szczegółowo omówić z nimi projekty na poszczególne pierzeje, spróbować dokładnie oszacować koszty opracowania dokumentacji technicznej. Jeśli to zrobimy, będziemy mogli przystąpić do dalszego działania. Chcemy być gotowi z pełną dokumentacją na koniec roku 2016, bo patrząc realnie dopiero wtedy będą do wzięcia pieniądze unijne – kończy J. Sauter. Mariusz Pojnar
Tygodnik Krąg
|