Żródło informacji

 

Biblioteka w Bytomiu Odrz.

Po godzinach

Współpraca

 

Losowe zdjęcia

  • XVIII BIESIADA ZESPOŁÓW LUDOWYCH I GRUP ŚPIEWACZYCH
  • Wystawa Modelarska „Modele Naszych Modelarzy”
  • Mikołajki 2014
  • Ogłuszeni ciszą
  • Opis: plan filmowy - rynek

Designed by:
SiteGround web hosting Joomla Templates

Reklama

Draka z ryczałtem przewodniczącego PDF Drukuj Email

Od marca przewodniczący Andrzej Chmielewski będzie pobierał ryczał niecałe 500 zł niższy niż dotychczas. Przed laty jego wysokość ustalono niezgodnie z obowiązującym prawem. Bubel wychwycił jeden z radnych komitetu Młodzi dla Bytomia.

 

Zacznijmy od tego, co wydarzyło się na sesji w ubiegły piątek. Ryczałt przewodniczącego Andrzeja Chmielewskiego został ustalony na poziomie 1324 zł miesięcznie. Dotychczas ten „dinozaur” bytomskiego samorządu (w radzie pracuje od 1994 roku, od 1998 jest przewodniczącym – dop. red.), inkasował 1 tys. 806 zł miesięcznie. Przegłosowana kwota to maksymalna stawka, jaką może pobierać przewodniczący rady w gminach poniżej 15 tys. mieszkańców. Dodajemy, że w tym samym głosowaniu uchwalono, że zwykły radny za udział w sesji i komisji dostanie łącznie 185 zł 36 gr. W głosowaniu jedenastu radnych było „za”, czterech było przeciw uchwale. 
Na tym formalnie kończy się zamieszanie wokół ryczałtu przewodniczącego, co nie znaczy, że umilkną komentarze wokół tego kontrowersyjnego tematu.

 

Młodzi wyłapali błąd 
Kiedy w drugiej połowie ub. roku trwały prace nad budżetem na 2016 rok, doszło do rozmowy między przewodniczącym a burmistrzem Jackiem Sauterem, która według naszej wiedzy wygadała tak: „Andrzej, jest trochę oszczędności budżetowych. Stać nas, żeby zrobić podwyżki diet radnych i twojego ryczałtu. Co z tym robimy? - miał zapytać J. Sauter. 
 - Wprowadźmy to na komisję, niech radni to przedyskutują, wypowiedzą się w tej kwestii. Jeśli uznają, że nie forsujemy podwyżek, to temat wycofamy – odpowiedział A Chmielewski. 
Przygotowana przez burmistrza propozycja zakładała, że ryczałt przewodniczącego ma skoczyć na kwotę ponad 1,9  tys. zł. Materiały trafiły w ręce radnych. Marcin Kwasiński, jeden z czworga radnych komitetu Młodzi dla Bytomia, którzy w radzie znaleźli się po wyborach samorządowych w 2014 roku, analizując materiały na sesję dopatrzył się istotnego błędu, który skutkował tym, że ryczałt A. Chmielewskiego od 2007 roku jest naliczany niezgodnie z prawem. - Jesteśmy młodymi radnymi, uczymy się, spotykamy się ze sobą, poświęcamy czas na to, żeby zagłębić się w materiały. Kiedy dostaliśmy projekt uchwały, na którym przewidziano kolejną podwyżkę, zaczęliśmy szukać w przepisach, na jakiej podstawie są wyliczane te stawki, bo wydawało nam się, że jeśli chodzi o ryczałt, to kwota zbyt duża. Dogrzebaliśmy się, że wypłacana kwota jest niezgoda z obowiązującym prawem – mówi M. Kwasiński.  
Dzięki radnym z tego komitetu temat za wysokiego ryczałtu został wyprostowany zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 26 lipca 2000 w sprawie maksymalnej wysokości diet przysługujących radnemu gminy, w tym przewodniczącemu. Tym samym A. Chmielewski będzie otrzymywał 500 zł mniej niż dotychczas. 
 - Dla całej sprawy dobrze, że się wyjaśniła. Prawa trzeba przestrzegać, nie ma zmiłuj się. Jeżeli jest rozporządzenie, które określa reguły gry, to trzeba to zaakceptować – mówi A. Chmielewski. I dodaje: - Pamiętajmy jednak, że wszystkie moje podwyżki były przegłosowywane bez wiedzy, że przez lata robimy coś nie tak. Opiniował to radca prawny, potem te uchwały trafiały do Regionalnej Izby Obrachunkowej, a następnie do nadzoru prawnego wojewody. Nikt tego nie uchylał. Być może wszyscy sugerowali się tym, co zostało ustalone na samym początku, jeszcze w latach 90. Dlaczego  tak się stało? Ktoś to przeoczył, ktoś nie doczytał, nie wiem... - mówi A. Chmielewski. 
Wracając do lat 90. ma na myśli sytuację z 1995 roku, kiedy to rada II kadencji przyjęła zasady, zgodnie z którymi diety radnych i ryczałt przewodniczącego były wyliczane w odniesieniu do średniej krajowej (w przypadku diety radnego była to jedna dniówka średniej krajowej – red.). 
Później, na początku lat 2000 wprowadzono regulacje ministerialne, które narzucają wielkość kwot w zależności od liczby mieszkańców w poszczególnych samorządach. Ale w Bytomiu do piątku wszystko działało na starych zasadach. - Dlatego za to, co było do tej pory, ponoszę pełną odpowiedzialność – mówi burmistrz J. Sauter. - Sugerowałem się tym, co było ustalone przed ponad 20 laty przez ówczesną radę. Nigdy tego nie sprawdzałem, nie ingerowałem w to, po prostu przygotowywaliśmy uchwały, które potem nie były przez żaden organ uchylane, choć nie chcę w taki sposób się tłumaczyć. Biorę to na siebie i jeśli ktoś jest tu winny, to ja. Dobrze się stało, że to zostało wyprowadzone na właściwe tory, ale jednocześnie uważam też, że przewodniczącemu, jeśli chodzi o sposób załatwienia sprawy, zrobiono krzywdę 
Dlaczego? - Ano dlatego, że został zbudowany taki przekaz, że przewodniczący coś chciał, czegoś się domagał, o coś zabiegał, a tak nie było. Nigdy, przenigdy nic w kwestii propozycji podwyżek dla radnych od niego nie wychodziło – zaznacza J. Sauter. - Po drugie, kiedy radni chcieli to przedyskutować na spokojnie na początku stycznia i taki termin został zaakceptowany przez wszystkich, nagle radni MdB zwołali sesję nadzwyczajną, na którą nikt z radnych oprócz nich nie przyszedł. I dobrze, bo zwołanie sesji nadzwyczajnej kosztuje 3 tys. zł – dodaje burmistrz. 
Jak ustaliłem, radni zbojkotowali sesję nadzwyczajną, by wyrazić protest wobec niekonsekwencji radnych MdB. - To była forma sprzeciwu na taki sposób prowadzenia dialogu, gdzie najpierw wszyscy radni się na coś umawiają, a potem radni opozycji wnoszą o zwołanie sesji nadzwyczajnej – podkreśla Tomasz Duber, radny z komitetu Miłośników Bytomia Odrz. i wiceprzewodniczący rady. Nieoficjalnie radni wystąpili w obronie kolegi, który nie miał pojęcia, że pobiera ryczałt niezgodnie z prawem.

 

„Nie chodziło o to, żeby kogoś złapać”
Co na to radni MdB? - To nie była niekonsekwencja, tylko w tygodniu między komisją a sesją uzyskaliśmy pewność, że ryczałt był pobierany niezgodnie z prawem. Wcześniej, umawiając się z radnymi na komisji, że do sprawy wrócimy, tej pewności nie mieliśmy. I dlatego zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego, który mówi, że w sprawach o których ma się informację, że są niezgodne z prawem, należy działań natychmiast, poprosiliśmy o zwołanie sesji nadzwyczajnej – tłumaczy A. Dudziak-Michalska. 
Drugą niekonsekwencją radni MdB wykazali się w zeszły piątek: na komisji zagłosowali za uchwałą, a podczas sesji całą czwórką byli jej przeciwni. - Ja tego nie rozumiem – mówi A. Chmielewski. - To, że na komisji głosowaliśmy inaczej, nie znaczy, że po uwzględnieniu głosów mieszkańców nie mogliśmy zmienić zdania. Mandat zaufania dostaliśmy od wyborców, to oni są tym głosem, którego powinno się słuchać i stąd zmiana decyzji – tłumaczy A. Dudziak-Michalska. 
Mimo to sam A. Chmielewski ma samorządowy żal do radnych MdB. - Odbieram to całe zamieszanie jako nagonkę na swoją osobę, tym bardziej, że pomagałem tym młodym radnym wejść w życie samorządowe. Dostałem takiego porządnego kopniaka, ale po tylu latach pracy takie doświadczenie też trzeba przeżyć – mówi szef bytomskich radnych. 
 - Żeby w całej sprawie było jasne - nie chodziło o to, żeby kogoś złapać – zarzeka się A. Dudziak-
-Michalska. - Jeszcze raz podkreślę, chodzi o to, żeby być w porządku wobec ludzi, wobec naszych wyborców – mówi radna komitetu MdB. - Czyli mam rozumieć, że przewodniczący był nie w porządku? - dopytuję. - Nie oceniamy tego, zresztą to nie przewodniczący przedstawiał te uchwały, tylko burmistrz, który wziął na siebie całe zamieszanie i za to przeprosił – odpowiada A. Dudziak-Michalska.
Mariusz Pojnar

 

 

1%


filip t

Zapisy na JUDO

judo2014

Ostatnie komentarze