Żródło informacji

 

Biblioteka w Bytomiu Odrz.

Po godzinach

Współpraca

 

 

Losowe zdjęcia

  • Maraton Zumby dla Kordiana
  • 23 finał WOŚP
  • Dworcowa
  • WOŚP XXII - 2014

Designed by:
SiteGround web hosting Joomla Templates

Reklama

Piłka nożna jest takim sportem, że na boisku trochę potu zostawić trzeba PDF Drukuj Email

 Mariusz Wawrów, trener MKS Odra Bytom Odrzański.

Bytomska Odra utrzymanie zapewniła sobie klasycznym rzutem na taśmie. Co się stało z zespołem, który sezon wcześniej był w czubie tabeli? Z trenerem Odry, Mariuszem Wawrowem, rozmawia Marek Grzelka.

Marek Grzelka: Ten sezon był dla was zupełnie inny od poprzedniego. Wtedy mieliście praktycznie ten sam skład, w pewnym momencie zasiedliście na fotelu wicelidera, teraz biliście się o utrzymanie. Dlaczego tak się stało, znalazłeś jakieś wytłumaczenie?
Mariusz Wawrów: Tak naprawdę sam nie wiem, choć się nad tym zastanawiałem. Zdarzyła nam się słaba runda jesienna, w zimie popracowaliśmy naprawdę solidnie i wróciło to wszystko do jakiejś normalności. Gdybyśmy zdobyli w tamtej rundzie jakieś sześć, osiem punktów więcej, to w tabeli wyglądałoby zdecydowanie lepiej. O tym zaważyły przegrane mecze z ostatnią i przedostatnią drużyną.
 
Potrafiliście nawiązać walkę z zespołami z góry tabeli, a kiedy przychodził mecz z kimś słabszym, nagle następowało rozprężenie. Jak to wyjaśnić?
Wydaje mi się, że to wszystko działo się w głowach. Czasami padają jakieś slogany z ust kibiców, że a to zespół był nieprzygotowany, a to że fizycznie źle wyglądał. Skoro wygrywa się z Koroną, wygrywa się z Witnicą, a równocześnie przegrywa się mecze z teoretycznie słabszymi drużynami, to mnie te argumenty nie przekonują. Wszystko działo się w psychice.
 
Czyli zacięło się coś w głowach?
Tak, zdecydowanie. Wiadomo, że nie mogę wymagać od chłopaków, żeby byli na każdym treningu, bo to liga amatorska, mają pracę, rodzinę itd. Ale mimo wszystko twierdzę, że byli dobrze przygotowani do trudów sezonu. Dobrze przepracowana zima dała efekt punktowy. Na pewno bolą mnie szczególnie dwa przegrane spotkania z ostatnimi drużynami, gdybyśmy wygrali nie byłoby takiego stresu w ostatnich kolejkach.
 
A tak biliście się o życie.
Dokładnie, ja sam siedziałem na stadionie w Krośnie Odrzańskim i oczom nie wierzyłem, jak mój zespół potrafi grać pod dużą presją, w stresie. Spodziewałem się, że na sto procent Korona wygra swój mecz, zdarzył się cud. My zagraliśmy bardzo dobry mecz.
Jeden z lepszych, jakieś udało wam się zagrać w tym sezonie. Organizacja gry świetna pod każdym względem, ambicja, zespołowość. W końcu zagraliście wybitny mecz, na który tak długo czekaliśmy.
Wystawiłem ten sam skład, co na przykład w Skwierzynie. Tyle, że tym razem wreszcie wszystko zadziałało jak należy, z moich podopiecznych zeszło ciśnienie. Nie wiem, może to jest jakieś fatum, nawet w okręgówce kiedy graliśmy z zespołami z dołu tabeli to czasami nam się nie wiodło. Oby to się skończyło w przyszłym sezonie.
 
Szykujecie jakieś wzmocnienia? Rozmawiałeś już o tym z szefostwem klubu?
Na dzień dzisiejszy najważniejsze jest dla nas walne zebranie, które odbędzie się 9 lipca. Na dzień dzisiejszy ja jestem trenerem, ale wszystko rozstrzygnie się po zebraniu. Kiedy wybrane zostaną nowe władze, moja osoba może się komuś nie spodobać. Oczywiście rozmawiałem już z paroma chłopakami o możliwości przyjścia do nas, na razie nie chcę ujawniać nazwisk. Dzisiaj powiem, a za chwilę może mnie tutaj nie być, to bez sensu. Będziemy musieli się wzmocnić, tym bardziej, że odchodzi od nas prawdopodobnie Winiarski, także Rogowicz wyjeżdża na studia, nie wiem co będzie się działo z Kumiszczą, który skręcił nieszczęśliwie staw skokowy, Kazimierski jest po operacji, przeszedł zabieg stopy. Trzy, cztery znaczące nazwiska są potrzebne.
 
A gdyby przyjąć taką hipotezę, że jednak zostajesz nadal trenerem Odry. Jakie masz plany na następny sezon?
Cóż, mieliśmy dwa dni temu spotkanie zarządu i nie oszukujmy się, jesteśmy jednym z biedniejszych klubów w IV lidze. Wszyscy nas chwalą, że z takim budżetem potrafimy się zorganizować i zespół utrzymać, a w poprzednim sezonie zająć nawet trzecie miejsce. Jasne, że przydałoby się nieco więcej grosza. Jesteśmy fenomenem pod tym kątem, że u nas zawodnicy nie mają stypendiów, kiedy ktoś o tym słyszy, mówi że to niemożliwe. Jaki cel? Utrzymanie się w IV lidze, bo mogliśmy historycznie awansować do III ligi, ale co by się stało z tym klubem gdyby wszedł, spadł i po prostu automatycznie się rozsypał. Mogliśmy skończyć jak MKS Nowe Miasteczko.
 
Jak oceniasz bytomską młodzież? Uważasz, że są tam następcy starszych zawodników?
Pracuję z orlikami i widzę w nich bardzo duży potencjał. Jeden z nich, Kacper Konsewicz, jest w kadrze województwa. Mam mniejszy kontakt z zawodnikami, którzy już teraz wchodzą do seniorskiej piłki, ale z mojego rozeznania wynika, że dla tych szesnastolatków trenujących u nas w juniorach progi czwartoligowe są na razie za wysokie. To za duży przeskok. Ewenementami byli Patryk Winiarski i Arek Łuczyński, który wyjechał do szkółki do Chorzowa. Mamy fajną młodzież, ale takich piłkarzy jak na razie się nie dochowaliśmy. Potrzeba ciężkiej pracy, a wszyscy wiemy jak teraz młodzież się prowadzi.
 
Nie lubią ciężkiej pracy?
Niestety nie, a wszyscy wiemy, że piłka nożna jest takim sportem, że na boisku trochę potu zostawić trzeba.
 
źródło: Tygodnik Krąg
 

1%

 


filip t

Ostatnie komentarze